4 doby w pociagu nie sa czyms czego nie dalo by sie przezyc. Ba nawet wiecej. Z takim wesolym wagonem podroz zleciala nawet troche za szybko. Pod koniec chcielismy pojechac jeszcze troche no ale coz - terzba bylo wysiadac. Podroz uprzyjemnial nam Max (2 letnie dziecko ktore zawsze wypatrywalo kiedy akurat chcesz sie polozyc i wypoczywac albo przeniesc wrzatek przez caly wagon), oraz lokalni podrozni dla ktorych bylismy maskotka pociagu. Co chwila dostawalismy jakies przeruzne smakolyki tak ze glodnym sie nie dalo chodzic. Poznalismy rowniez Juljane ale o niej zaraz. Sam pociag dosc ciasny ale po 2 dniach zostalismy akrobatami. Ale zeby nie spadac z lozka w nocy dostalimy pasy utrzymujace nas na pozycjach na ktorych zasnelismy, zeby nie bylo nad ranem pobodki niespodzianki. Wodki w Rosji sa slabe i drogie a
w pociagach przez Rosje nie pija duzo a nawet prawie wogole.
Trzeba balo jednak cos jesc przez 4 dni. Na szczescie urzadzenie zwane pociagiem w Rosji jest tak skonstruowane ze gdy czlowiek zaczyna robic sie glodny staje na jakies stacji 30 min. A tam na peronie juz czychaja na nas babuszki sprzedajace rozne przysmaki kuchni lokalniej a takze klapki, kosze z wikliny i futra (ponoc stylowe).
No i tak dojechalismy do Ulan-Ude.
Na dworcu szczescie do nas usmiechbelo. Pierwotnie Juljana miala pomoc nam szukac noclegu ale wyszlo ze spimy u niej. Gdy dojechalismy do niej ( podwiezli nas samochodzikami) przygotowali nam cieply posilek. Pyszny, syty i inny od tego jaki jadalismy przez 4 ostatnie dni w pociagu. Oczywiscie posilek tutaj bez omula byl by posilkiem straconym wiec kazdy musial go skosztowac. Po posilku w samochody i obwiezli nas po ciekawszych miejscach w Ulan-Ude. A na uwienczenie dnia - kompiel w bani (rosyjska wersja sauny - chociaz wcale nie znaczy ze gorsza). Dzis rano zalatwilismy rejestracje na caly tydzien wiec smialo jedziemy nad Bajkal.