Od czegos trzeba zaczac 4 dniowa wyprawe pociagem przez Europe i Azje. Wiec zrobilismy sobie rozgrzeweczke. 24h przejazd ze Lwowa do Mosky plackartyj. Przedzialow brak a radziecka mysl technologiczna pozwolila upchnac lozka tam gdzie w pkp ledwo zmiescilo by sie siedzenie. Minimaliacja poszla do tego stopnia ze w kibelku ledwo da sie obrocic nie zahaczajac umywalki. No ale trudno - dzieki temu zyskujemy miejsce na samowar gdzie non stop mozemy sie rozkoszowac wrzatkiem. Wszyscy dostalismy miejscowki na gorze gdzie pomimo braku mozliwosci przewrocenia sie na drugi bok ( niekrotzy opanowali ta trudna sztuke jednak bylo to na granicy wysokiego ryzyka :D ), oraz otwarcia jakiegokolwiek okna ( bylo jedno uchylona ale na caly wagon niewiele to zmienialo) po jakichs 6 godzinach czlowiek zaczynal zalowac ze bedzie Musial wysiadac juz w Moskwie. Po zapachu stop mozna bylo rozpoznac w ktorym jest sie wagonie a wrzeszczace dziecko bylo jak kolysanka.
Po kilku stacjach dosiadlo sie 2 'priekrasnych' ukraincow i wywiazala sie rozmowa. Jako ze my nie bardzo gawarimy bukwami konwersacje prowadzila glownie Wiolka, ktora uparcie powtarzala Zamosc, Zamosc, nie wiedziac ze nie chodzi o miasto przez ktore przejezdzalismy, a o 'za maz'. Jednak szybko wysiedli, nie sprzedalismy wiolki za zadne wielblady, a dalsza podroz do granicy Ukrainskiej ( kolo 24) i Rosyjskiej (2 godziny pozniej) urozmaicaly litry lejacego sie potu i pod koniec piwka. No ale dotarlismy do Moskwy. Miasto - moloch. 11 lini metra a kazda stacja jest pomnikiem dla wielkiego wodza.
Szybki kwaterunek i wyruszamy na zwiedzanie. Nie znajac za bardzo Moskwy, poszlismy na plac Czerwony Kreml.. i chyba tyle. Lenin po 13 gosci nie przyjmuje, wiec odwiedzimy go jutro.. Chyba na tyle. Siedzimy na plebani polskiego kosciola - kosciolek git, kuchnia git i pokoj tez git :) Tyle ze jutro rano znowu pobudeczka wczesna i na Jaroslavskij i w 4 dni do Ulan Ude.. Wiec do zobaczenia za czas jakis..
by Wiolos i Orzech
Mamy nowe fotki,. tylko nieuporzadkowane