Długo zastanawiałem się co właściwie napisać w tym poście. Z czasem tracił na aktualności, ale jak można streścić w kilku zdaniach wizytę Dalai Lamy. No ale jakoś trzeba. Tak więc po kolei.
Do Shillongu przyjechałem tylko na kilka dni. Pierwotny plan zakładał powrót 2.02 do Guwahati gdzie festiwal tybetański miał zainaugurować Dalai Lama. Jednak niecałą godzinę po przyjeździe od CSa dowiedziałem się iż główna wizyta ma właśnie miejsce w Shillongu. No cóż - nie pierwszy raz przyszło mi zmienić plany. Jednak to właśnie tu, w miejscu gdzie byłem miał przyjechać Dalai Lama. Nie Daramsala będąca miejscem do którego zmierzają turyści zobaczyć Dalai Lamę. Zazwyczaj z mizernym skutkiem. Lecz właśnie w miejscu gdzie przyjechałem całkiem przypadkiem. Gdzie kolejne zmiany trasy i decyzje podejmowane po drodze przywiodły mnie w to miejsce. Tak więc czekamy. Bo wszystkie przystanki po drodze okazały się nie być przypadkowymi. Mantra OM MANI PADME HUM jeszcze kilka miesięcy kompletnie przeze mnie nie znana, następnie ciężka do zapamiętania, zapamiętana lecz nierozumiana, i w końcu zrozumiana dziś wygłaszana w kółko przez Dalai Lamę zaledwie kilka metrów ode mnie dla kilkutysięcznego tłumu wiernych. Jak w drabinie każdy stopień jest istotny, chociaż te najniższe często są lekceważone. Ciężko cokolwiek powiedzieć o naukach głoszonych przez Dalai Lamę gdyż, wygłaszane były w języku tybetańskim, a zgodnie z indyjską organizacją, angielski tłumacz był, jednak był całkowicie zagłuszany. Jednak pomimo tego kilkanaście godzin w pełnym słońcu zleciało momentalnie. Naprawdę niewiele jest osób tak charyzmatycznych, gdzie nie rozumiejąc praktycznie nic można spędzić z cały dzień bez nawet chwili nudy. A wygłoszone cztery szlachetne prawdy Buddyzmu przebiły barierę językową.
Następnego szczęście nie przestawało sprzyjać, idąc na międzywyznaniowe spotkanie prowadzone przez Dalai Lamę nie wiedziałem iż spotkanie to wymaga zaproszeń. Gdybym wyszedł 5 minut później, gdybym obrał inną drogę, gdybym nie poszedł zapytać o lekcje jogi dla Aloka, gdybym nie czekał na guru, gdybyśmy rozmawiali chwile dłużej. Gdyby chociaż jedna z tych rzeczy się nie wydarzyła zapewne przypadkowa osoba którą zapytałem o drogę nie była by w tym miejscu i nie wręczyła by mi zaproszeń. Ciąg przypadków, po raz kolejny umożliwił mi spotkanie z Dalai Lamą. Dziś sala mniejsza. Jakieś 200 osób. I co najważniejsze- język angielski. Pozwoliło to w pełni docenić zarówno mądrość Dalai Lamy oraz jego poczucie humoru, rzadko dziś spotykane u ludzi na wysokich stanowiskach. Właściwie ciężko cokolwiek powiedzieć o tej wizycie, ale wiem jedno - jej echa będą długimi latami rozbrzmiewać w mojej głowie doprowadzając moje myśli w kółko i w kółko do tego miejsca. Miejsca gdzie w kółko rozbrzmiewała słynna mantra. OM MANI PADME HUM.
P.S. Z racji zakazu wnoszenia urządzeń elektronicznych zdjęć Dalai Lamy nie posiadam ale można je znaleźć np. tutaj http://www.dalailama.com/gallery#ad-image-12