Geoblog.pl    Steewe    Podróże    Ale na co Ci te Indie ?    Żywe mosty
Zwiń mapę
2014
01
lut

Żywe mosty

 
Indie
Indie, Nongriat
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12560 km
 
Jak powiadają - kropla drąży skałę. W tym przypadku przysłowiową kroplą są korzenie drzewa (Ficus Elastica) zasadzonego po obu stronach rzeki. Pnącze podążając powoli po bambusie przemierza rzekę przez kilka lat. Ale potrzeba około 40 by konstrukcja stała się w pełni funkcjonalnym mostem. Korzenie z czasem stają się grubsze przez co konstrukcja z lekko chwiejnej staje się całkowicie sztywna. Czas który potrzeba na wychodowanie mostu sprawia iż ludzie którzy zaczeli go budować mogą nigdy z niego nie skorzystać. Nie budują oni mostów dla siebie. Mosty te stawiane są dla ich dzieci i wnuków. Jednak nawet gdy mostem można przekroczyć rzekę nie oznacza to iż praca jest skończona. Most żyje i nieustannie wydłużają się korzenie, z których jest zbudowany, zwisając po obu jego stronach. Za każdym razem przechodzień widząc taki korzeń wplata go w konstrukcję dodając dodatkowe filary, wzmacniając konstrukcję. Korzenie te z czasem zrastają się tworząc labirynt w którym ciężko powiedzieć z którego drzewa wyrastają. W istocie drzewa te zrastają się w jeden organizm. Organizm który pokazuje jak głęboko lud Khasi jest złączony z naturą. Ale po kolei.
Aby odwiedzić Nongriat kierujemy się do Cherapunjee, a z tamtąd do miejscowości Tyrna. Tu kończą się drogi a pozostałe 5km należy pokonać na piechotę. Schodami. Droga z Tyrny do Nongriat to ok 4000 schodów które w większości prowadzą w dół. Jednak wracając pokonujemy te samy schody w górę dlatego lepiej zabrać ze sobą tylko niezbędny bagaż. Po ok 30 min schodzenia. W połowie drogi zbocze zawraca, a oczom, w oddali, ukazuje się kilka domów gdzieś na środku dżungli na przeciwległym zboczu. Tak, to właśnie Nongriat. Po drodze mijamy jeszcze małą wioskę i dwa stalowe mosty. Jednak nie dajcie się zmylić nazwie. Są to w rzeczywistości mosty linowe zbudowane ze stalowych lin. Mosty przebiegają nad wyschniętymi o tej porze korytami rzek. Wreszcie docieramy do słynnego 2 piętrowego mostu. Dolne piętro liczy sobie 180 lat, górne tylko 80. W istocie jest jeszcze trzecie, najwyższe piętro jednak z wiekiem zaledwie 2 lat jest ono zaledwie pnączami które jeszcze nie przekroczyły rzeki. W okolicy znajdziemy około 8 mostów. O ile do dwupiętrowca docierają turyści tak pozostałe są praktycznie puste. I tak spacerując po okolicy przez cały dzień spotkałem może 5 osób, z których wszystkie były mieszkańcami tej lub okolicznej wioski. Jako iż drzemie we mnie dusza inżyniera nie mogłem się oprzeć od dodania kilku filarów do mostu. Za niecałe 40 lat pomogą w utrzymaniu się mostów. Co do okolicznej dżungli to mimo iż prowadzi przez nią wybetonowana ścieżka widać iż natura upomina się o swoje. Porośnięty mchem beton tłumi odgłosy kroków i co chwila słychać odgłosy życia to z okolic ścieżki, to z koron drzew, to z oddali. Spacerując co chwila do wycieczki przyłączają się różnokolorowe motyle. I mimo iż widziałem ich wiele każdy był inny. Każdy jest wyjątkowy. Jednak należy pamiętać, iż jest to dżungla dlatego zapytałem mieszkającego tu Byrona ( który zresztą prowadzi guesthouse ) o niebezpieczne zwierzęta. Otóż znajdziemy tu niedźwiedzie, czarne kobry, a kiedyś nawet żyły tu leopardy. Z racji, iż mieszkańcy polują na różną zwierzynę tych ostatnich nie znajdziemy w okolicy 2 godzin marszu od wioski. No tak przynajmniej twierdzi Byron. Co prawda żadnego nie spotkałem, ale po usłyszeniu odgłosów małp ( których też miało tu nie być) mój zapał ostygł i ograniczyłem się do zwiedzania niedalekiej okolicy. Ciekawe są zwyczaje żywieniowe Khasi. Otóż jedzą wszystko. I tak gdy upolują jakieś zwierze zazwyczaj pozostają po nim jeno kości i włosy. Mózg, wnętrzności, skóra - wszystko to proteiny, więc wszystko stanowi pożywienie. Co ciekawe gdy trzeba ubić psa ( bo np. zabiera się za kurczaki), to jego mięso też nie może się zmarnować. "To co że Burek był z nami 5 lat. Dziś jest martwy, jest mięsem i nie możemy pozwolić by się zmarnowało". Z Nongriat wracam do Shilong, gdzie po raz kolejny doświadczam indyjskiej zimy. Otóż nie jest ona sroga, a najzimniejszy okres w roku mamy już za sobą. Problem tej okolicy polega na tym iż budynki stawiane są w ten sposób by było chłodniej na w środku, a nie jak to ma miejsce w Polsce cieplej. Przez większość roku ma to sens jednak w zimie ( czyli kiedy temperatura w nocy spada do ok 10 stopni), przekonujemy się boleśnie co znaczy brak centralengo ogrzewania. Dochodzi tu do paradoksów, gdzie w mieszkaniu siedzę w kurtce a betonowe ściany chłodzą cały dzień do temperatury około 14 stopnii. A wystarczy wyjść na zewnątrz by panowało radosne 30 stopnii. Wszystko na odwrót. No ale cóż - Indie. Nawet nie próbuję już zrozumieć.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Steewe
Paweł Orzechowski
zwiedził 4% świata (8 państw)
Zasoby: 91 wpisów91 56 komentarzy56 587 zdjęć587 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.09.2013 - 21.04.2014
 
 
03.07.2009 - 31.08.2009