Geoblog.pl    Steewe    Podróże    Ale na co Ci te Indie ?    Exodus czyli ogólnie o Indiach
Zwiń mapę
2014
24
lut

Exodus czyli ogólnie o Indiach

 
Indie
Indie, Kolkata
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14179 km
 
Wiza indyjska jest ważna 6 miesięcy od daty wyrobienia. Fakt ten jest istotny, gdyż w moim przypadku skróciło to mój pobyt tutaj o jakieś 3 tygodnie. Tak więc nadszedł moment w którym należy opuścić ten kraj. A, że fakt ten zbiegł się z moją pierwszą wizytą u indyjskiego lekarza postanowiłem zrobić małe podsumowanie. Wizyta u lekarza to tak naprawdę wizyta u specjalisty któremu płaci się za poradę. Dziś po opisaniu problemu oraz badaniu które polegało na zmierzeniu ciśnienia (które nawiasem mówiąc było dobre), dostałem receptę na antybiotyki, które wydał mi siedzący obok mężczyzna. Podczas oczekiwania zauważyłem, że dwóm poprzednim osobom wydał dokładnie to samo co oznacza, iż albo wszyscy cierpią na tą samą przypadłość, albo przypisano mi cudowne remedium na wszystkie choroby świata. Po jakości badania ciężko stwierdzić która wersja jest prawdziwa. Na szczęście do lekarza udałem się po znajomości więc całość odbyła się bezkosztowo. Co zresztą i tak nie ma znaczenia bo antybiotyki sprzedaje się tu jak herbatniki. Po prostu, bez recepty. Wchodzisz, mówisz co chcesz, płacisz i dostajesz. Indyjska służba zdrowa. Zresztą nie tylko służba zdrowia jest ciekawym tematem. Pociągi indyjskie to temat równie długi jak długość torów po których się poruszają. W kolejach występuje około pięciu klas z czego najpopularniejsza ( również wśród turystów) to sleeper czyli najtańsza klasa z rezerwacją miejsc. Jednak jej wadą jest właśnie rezerwacja miejsc. A dokładnie system w jakim to się odbywa. Otóż miejsca musimy zarezerwować jakieś 2-3 dni wcześniej. Z racji mojego sposobu podróżowania gdzie po przebudzeniu często decydowałem że zostaję albo jadę dalej takie wybieganie w przyszłość było niemożliwe. Nie przepadam również za zarezerwowaniem pociągu na konkretną godzinę gdzie w ciągu doby odjeżdża ok 2-4 pociągów do tego samego miasta. Tak więc zmusiło mnie to do podróżowania klasą general. Czyli najniższą z możliwych. Chociaż nie ukrywam, że i czynnik kosztów był istotny. General jest tani. Bardzo tani. Przejechanie 1000 km kosztuje jakieś 250 rupii czyli po dzisiejszym kursie ok 12 zł. Wadą tej klasy jest jak napisałem wyżej brak rezerwacji miejscówek co w praktyce sprowadza się do próby odpowiedzi na pytanie "Jak wiele osób zmieści się w jednym wagonie?", oraz wyzwania "Czy zmieści się jeszcze jedna osoba?". Mimo ścisku, w pociągu panuje przyjazna atmosfera, a niekończące się rozmowy, pomimo bariery językowej, umilają całą trasę. Z Guwahati do Varanasi też planowałem udać się generalem jednak napotkany na dworcu Hindus doradził mi wsiąść do klasy sleeper, i podczas kontroli biletów zamienić klasę na sleeper. Wszystko oficjalnie. Z racji, iż pierwszym dokumentem jaki wpadł mi w ręce była karta krwiodawcy z RCKiK w Warszawie dostałem bilet na nazwisko P w Warszawie. Co ciekawe po przeliczeniu dopłaty okazało się, iż łączna cena jest niższa od ceny którą zapłaciłbym bezpośrednio za sleeper. Różnica niewielka. Bardziej istotny jest fakt, iż nie musiałem nigdzie biegać i kupować biletów z wyprzedzeniem. A co do sleepera. Otóż dostajemy swoje łóżko na noc jednak ludzie sprawiają wrażenie niechętnych do rozmowy. Owszem rozmawiałem z nimi jednak nie widziałem tych szczerych uśmiechów które nie schodziły z ust pociągu klasy dla najuboższych. Jechałem sleeperem tylko dwa razy więc to zbyt mało by stwierdzić jakąś normę, jednak muszę to przyznać. General ma swój urok, którego nie znajdziemy w wyższych klasach gdzie w przedziałach występują gniazdka elektryczne. O ile w pociągu prąd z tych gniazdek zazwyczaj płynie tak w kontaktach stacjonarnych nie jest to takie oczywiste. Przez kilka pierwszych miesięcy myślałem, iż fakt częstych braków elektryczności wynika z faktu starej infrastruktury która jest podatna na awarię. Owszem jest to przyczyna przerw w dostawach prądu ale nie główna. Prawda jest taka, iż z racji zbyt małej produkcji elektryczności jest ona dostarczana na zasadzie rotacji. Każdemu po trochu. O czym przekonałem się dokładnie w Shillongu gdzie o północy codziennie następowała cisza nocna, światła gasły i nie pozostawało nic innego jak iść spać. Dochodzi tu do jeszcze większych paradoksów. Otóż stan Megalaya (stolica stanu - Shillong ) sprzedaje elektryczność do Assamu czyli sąsiedniego stanu. Jednak z racji długoterminowych kontraktów jest zobowiązany do sprzedaży jeszcze przez kilka kolejnych lat, co prowadzi do niedoborów prądu w Megalayi.
Na artykułach wszystkich pakowanych produktów widnieje MRP ( Maximum Retail Price) - czyli maksymalna cena detaliczna. W praktyce rzadko spotyka się, by towar był sprzedawany poniżej. Fakt ten jest dobry dla turystów gdyż płacą uczciwą ceną. Jednak z racji iż znajduje się na na wszystkich produktach można wnioskować iż jest to rozporządzenie rządowe. I rodzi dwa pytania. Po pierwsze. Czy oznacza to iż Hindusi oszukiwali nawet siebie w takim stopniu, iż niezbędne stało się wprowadzenie MRP? Po drugie - Jak wpływa to na gospodarkę? Bo oczywistym jest, iż koszta są zupełnie inne w centrum Bombaju, niż w odległej wsi w centrum Himalajów. Jednak MRP widniejący na opakowaniu jest ciągle ten sam. Paczka Laysów - "5 MRP ONLY".
Paczka. A właściwie paczuszka. Ludzie są biedni jednak dalej chcą mieć dostęp do ogólnie pojętych dóbr "luksusowych" jak choćby chipsy. A w pewnym momencie jedynym sposobem na obniżenie ich ceny jest zmniejszenie ich opakowań. A zmniejszane są do granic możliwości. Tak samo z szamponami. Saszetka starczająca na jednorazowe mycie to tylko 1 rupia. Jednak dostanie prawdziwego opakowania nie jest już takie proste, a małe sklepiki są obwieszone łańcuchami chipsów, szamponów itd.. Jednak to rodzi wielki problem. Otóż opakowania po tych jednorazówkach lądują szybko na ulicy. Z moich obserwacji to właśnie te jednorazówki generują najwięcej odpadów. Gdyż ilość zawartości w stosunku do opakowań w których są sprzedawane jest niewyobrażalnie mała. A w mentalności Hindusów wciąż prawdziwe jest angielskie powiedzenie "Out of sight - out of mind" i wyrzucanie śmieci za płot. Byle tylko zniknęły. Dosłownie. Nie raz widziałem zbieranie śmieci do śmietnika (co sprawiało dobre wrażenie), tylko po to by opróżnić śmietnik za ogrodzenie gdy się przepełni. Śmieci stają się niewidoczne, więc i przestają stanowić problem. Jednak gdy wychodzą one na ulicę dalej nie stanowią one problemu. Nie widać woli w narodzie by to posprzątać. Przypomina to trochę tłumaczenie pięciolatka słowami "Ale to nie rzuciłem ten papierek.". Jednego miliarda pięciolatków. Często podróżując pociągiem podczas rozmowy z słychać słowa " I love my India", po czym opakowanie chipsów ląduje za oknem. Kochają swój kraj ale nie zwracają uwagi na taki stan rzeczy, czy właśnie za taki stan rzeczy kochają swój kraj. Ciężko stwierdzić.
No cóż. Koniec rozmyśleń. Czas na zmianę. Czas się pakować. Za 6 godzin samolot.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
$wierszcz
$wierszcz - 2014-07-27 12:53
"Czy oznacza to iż Hindusi oszukiwali nawet siebie w takim stopniu, iż niezbędne stało się wprowadzenie MRP?"
Nie! To oznacza, ze mają SOCJALIZM!
Wystarczy zajrzeć do preambuły ichszej konstytucji. W Indii wszystko jest regulowane odgórnie (podobnie jak nad Wisłą). Na szczęście, w praktyce, jakakolwiek kontrola wykonania tych regulacji jest nieskuteczna, co pozwala żyć, całkiem "kapitalistycznie" ;-P
A za rządów klanu Nehru-Gandhi, to komuna była tam całkiem - całkiem pełną gębą. Usta - usta z Breżniewem ;-)
 
 
Steewe
Paweł Orzechowski
zwiedził 4% świata (8 państw)
Zasoby: 91 wpisów91 56 komentarzy56 587 zdjęć587 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.09.2013 - 21.04.2014
 
 
03.07.2009 - 31.08.2009