Vizag to skrócona nazwa Vishkanapatnam. I jak się okazuje praktycznie nikt nie używa tej oficjalnej. Jak widać nawet dla Hindusów niektóre z ich nazw miast są zbyt długie i używają skrótów. Do Vizag zajechałem przypadkiem. Co ostatnio zdarza się nadzwyczaj często. W dzień wyjazdu z Hyderabadu zdecydowałem nie brać bezpośredniego pociągu do Bhubwaneswar, a podzielić całą trasę na dwie części. Przy zawrotniej prędkości Hinduskich pociągów, 900 km to jakieś 20 godzin tak więc lepiej podzielić to na 2 kolejne noce w pociągach po 10 godzin. Zwłaszcza że jeżdżę klasą general. Jeśli chodzi o miasto w którym spędziłem jakieś 14 godzin to stwierdzam że jest to wystarczająco. Vizag nie oferuje sobą za wiele, żeby nie powiedzieć nic. Mamy plażę w typowo indyjskim, brudnym stylu oraz ciągnące się wzdłuż niej bulwary które są wyściełane suszącymi się w słońcu sardynkami. Mamy osiedle rybaków wiecznie zajętych swoimi sprawami, mamy port nie różniący się niczym od innych i mamy wreszcie park rozrywki do którego trafiłem w nocy. Figury klaunów czy innych postaci budzą przerażenie.
Do Vizag przyjechałem jak i wyjechałem pociągiem wiadomej klasy. Gdy pierwszy raz jechałem generalem ktoś spojrzał na mnie, zeskoczył z półki na bagaże i ustąpił mi miejsca. Zaraz zjawiali się ciekawi ludzie pytający skąd jestem dokąd jadę oraz najbardziej interesujące ich pytanie: Czemu jadę tą klasą? Przecież turyści jeżdżą klimatyzowanymi wagonami. Ba - nawet niektórzy po prostu nic nie mówili - poprostu wskazywali że to nie ten wagon. żeby nie wsiadać. Czasem już podczas zakupu biletów pojawiał się problem. Bileter nie był w stanie zrozumieć że nie chcę, żadnej wyższej klasy i to co oferuje general w zupełności mi wystarczy. Zresztą i tak wszystkie wagony niezależnie od klasy ciągnięte są przez tą samą lokomotywę. Więc nawet jak zapłacę więcej i tak dojadę o tej samej godzinie. Tak więc bez sensu.
Jednak przez ten czas zdążyłem się nauczyć zasad panujących w tej najniższej klasie pociągów. Wsiadłem, wskoczyłem na bagażówkę , nastawiłem budzik, poszedłem spać, wstałem 30 min przed przyjazdem i wysiadłem. I nic mi nie przeszkadzało. Nawet to że zamiast zwyczajowych desek leżałem na kilku-centymerowej średnicy rurach odległych od siebie o cal. Pomimo znacznej niewygody możliwe jest zaśnięcie na nich w czasie krótszym niż 5min. (Zresztą szybko przestają one przeszkadzać. W Indiach wiele rzeczy przestaje przeszkadzać.) Nikt o nic nie pytał. Nikt się nie zaciekawił. Zwyczajny przejazd pociągiem. Jak jazda z Warszawy do Krakowa. Po prostu jeden pasażer więcej