Madurai ma niewiele atrakcji. Jednak ich ilość nadrabia w jakości. Zwłaszcza jednej. Świątyni Sri Meenakshi. Magnetyzm świątyni czuć już gdy pierwszy raz wyłoni się zza zabudowań. Gdy ją ujrzysz to przepadłeś. Nie pozwala odwrócić od siebie wzroku i nieustannie popycha w jej stronę, ukazując coraz więcej szczegółów i zwiększając siłę swojego przyciągania. Ukazuje coraz to nowe piętra setek rzeźbionych postaci na wejściowej wieży. Ukazuje kolejne wejścia z kolejnymi wieżami. Ukazuje z czasem detale rzeźb wraz z ich bogatym kolorytem. Przez tą siłę przyciągania ciężko zauważyć moment w którym przekroczyło się świątynny próg. Tu znajdują się stragany z hinduskimi dewocjonaliami. Jednak stanowią one bufor pomiędzy światem materialnym znajdującym się na zewnątrz, a światem duchowym w który zagłębia każdy krok skierowany do centrum świątyni. Świątynie w Hampi były wielkie. Jednak w większości były martwe. Rządzone przez małpy. Wypełnione turystami oglądającymi pękające posągi. Wyprane z duchowego charakteru jakie kiedyś nosiło to miejsce. Tu większość odwiedzających stanowią pielgrzymi, a zakaz robienia zdjęć, potęguje jeszcze nastrój tu panujący. "Nikt tu do nas nie wyciąga ręki po jałmużnę. Nikt nie dziwi się naszej skórze czy ubraniu. Każdy zajęty jest swoimi myślami, a może... bezmyślnością. Niektóre twarze tępe, o bezmyślnym wyrazie, inne dziwnie uduchowione i mądre. Jedne ciała niechluje, jak gdyby lubujące się w brudzie, inne znowu świecące bielą muślinowych szat. Mijamy grupki modlących się nad księgami, koło nich błądzą mniej gorliwi, bez planu i bez sensu. Strasznie wychudłe twarze dobrowolnych cierpiętników, obok dobrodusznie uśmiechniętych, okrągłych podbródków. Nagie, makabryczne czaszki, obok obrosłych długimi włosami . Tolerancyjne związanie różnych sekt w różnorakich drogach ku jednemu bóstwu."[W. Korabiewicz "Kajakiem do Indii"]. Sadhu czyli hinduscy święci stanowią większość osób. Co chwilę widać procesję z pochodniami lub arką niesioną na ramionach. Co chwila słychać odgłosy trąb i bębnów. Co chwila ktoś pada na ziemię przed pomnikiem bóstwa, by wstać i powtórzyć tą czynność. Wielokrotnie. Z głośników w głównym holu dobywają się dźwięki religijnych pieśni. Przez niezrozumiałe słowa ani melodię jeszcze bardziej dodają tajemniczości temu miejscu. Ciężko tu znaleźć głowę nie zdobioną przez czerwoną kropkę lub białe linie. Właściwie większość takich niezdobionych głów stanowią turyści, jednak i ci chodzą zamyśleni, oczarowani tym miejscem wtapiając się w resztę tłumu